W tym artykule przeczytasz między innymi o:
- postrzeganiu Białołęki
- zielonym azylu dzielnicy
Kilka lat temu
Jeszcze dwie dekady temu Białołęka była synonimem wsi w granicach miasta – z polami, nieutwardzonymi drogami i pojedynczymi osiedlami. Dziś to teren tętniący życiem, z nowymi blokami, przedszkolami i centrami handlowymi. Jednak w świadomości wielu warszawiaków wciąż ciąży nad nią etykieta „dalekiej i odciętej”.
– Kiedy mówię znajomym, że mieszkam na Białołęce, często słyszę: „ojej, aż tam?” – opowiada pani Magda, mieszkanka Tarchomina. – A przecież mamy tu wszystko: lasy, ścieżki rowerowe, sklepy, szkoły. Tylko metro jeszcze nie dojechało.
Problem wizerunku dzielnicy ma więc wiele wymiarów. Z jednej strony komunikacja – wciąż niewystarczająca, choć poprawiająca się dzięki Mostowi Północnemu i nowym liniom tramwajowym. Z drugiej – stereotypy, które trudno przełamać.
– Dojazd do centrum to wciąż koszmar. Rano autobus jest zapchany, a jak spadnie śnieg, to wszystko staje – narzeka pan Michał z rejonu ul. Geodezyjnej. – Czekamy na metro jak na cud.
Zdania wśród warszawiaków spoza Białołęki też są podzielone.
– Lubię przyjeżdżać tam rowerem, bo jest dużo zieleni i trasy są super – mówi Ola z Żoliborza. – Ale nie wyobrażam sobie mieszkać tak daleko od centrum.
Socjolodzy zwracają uwagę, że Białołęka stała się symbolem nowych osiedli i młodych rodzin, co dla wielu oznacza brak „starej” tkanki miejskiej i historii. – Dzielnice z długą tradycją, jak Praga czy Mokotów, budują swoją tożsamość na przeszłości. Białołęka dopiero tę tożsamość tworzy – mówi dr Anna Kosińska z UW.
Mieszkańcy są dumni ze swojej dzielnicy
Mimo to mieszkańcy są coraz bardziej dumni ze swojej „zielonej dzielnicy”. Coraz częściej organizują lokalne inicjatywy, wydarzenia społeczne i akcje ekologiczne. Organizują sąsiedzkie pikniki, sadzą drzewa, walczą o nowe szkoły.
– Białołęka to nie anonimowe blokowisko – przekonuje pan Krzysztof z Kobiałki. – Tu każdy zna kogoś ze swojego osiedla. To daje poczucie wspólnoty, którego brakuje w innych częściach miasta.
– Nie chcemy być tylko „sypialnią Warszawy” – podkreśla pan Piotr z Choszczówki. – Chcemy, żeby Białołęka była rozpoznawalna z własnych powodów: natury, społeczności i jakości życia.
Może więc „zapomniana” dzielnica wcale nie potrzebuje współczucia, tylko… więcej czasu, by pokazać, kim naprawdę jest.









Napisz komentarz
Komentarze